Jeśli ktoś naprawdę wybitny zachowuje się zwyczajnie, normalnie i z odrazą do celebracji
– jakoś nikomu nie wpadnie do głowy, aby nazwać go w sposób właściwy: że jest to człowiek
skromny. Einstein, gdyby chciał, mógł mieszkać w pałacyku, kąpać się w marmurowej wannie
z lustrami i jeździć krążownikiem. Nie jeździł. I miał przyjaciela śmieciarza. Nie dlatego go miał,
że taka była jego pańska fanaberia, lecz z tej przyczyny, ponieważ uważał całkiem serio,
że można być kimś, nie będąc uczonym. I miał rację. Ale takie racje są dostępne tylko skromnym.