Kiedy, jak powiada mój przyjaciel z Warszawy, stanę przed Zeusem (niezależnie od tego,
czy zginę naturalną śmiercią, czy dosięgnięty wyrokiem historii), to mniej więcej będę mógł
podać na swoje usprawiedliwienie. Wielu ludzi strawiło swoje żywoty na zbieraniu znaczków pocztowych,
starożytnych monet czy na hodowaniu rzadkich gatunków tulipanów. Jestem pewien, że choćby to były zabawne
i bezużyteczne manie, Zeus okazałby się dla nich łaskawy, jeżeli wkładaliby w te zajęcia całą swoją namiętność.
powiem mu: „nie moja wina, że stworzyłeś mnie poetą i dałeś mi dar równoczesnego widzenia, co się dzieje
w Nebrasce i w Pradze, w krajach bałtyckich i na brzegach Oceanu Lodowatego. Czułem, że jeżeli czegoś
z tym darem nie zrobię, wiersze moje będą dla mnie bez smaku, a sława obmierzła. Wybacz mi”.
I być może Zeus, który nie nazwał idiotami zbieraczy starych monet i hodowców tulipanów, wybaczy.